– Młody obudził się o 1 w nocy drąc ryja, że chce kaszę. OK, zrobiłem kaszę, zatkał się. Wychlał kaszę, zaczął drzeć ryja, że on chce zanieść butelkę do zlewu. OK, wstałem, poszedłem z młodym do kuchni, wrzucił butelkę do zlewu. Idziemy do wyra, młody drze ryja, sprawdzam, pielucha zasikana na amen. Chcę zmienić pieluchę, młody drze się, wierzga, pluje – dobra, w końcu zmieniłem mu pieluchę. Młody drze ryja, że on nie chce kocyka. Wyłazi z wyra i lezie do nas do sypialni. No to młodego pod pachę i do jego wyra. Wrzask i zdejmowanie skarpetek. Wyrzucił skarpetki. Wrzask, bo on chce skarpetki. Zakładam mu skarpetki, mało mi nie wybił zębów wierzgając, że on nie chce skarpetek. Wrzaski obudziły młodą, która zaczęła drzeć ryja, że ona chce siusiu. No to mówię – idź do łazienki na nocnik. Ale ona nie, ona nie chce, ona nie pójdzie – wrzask. W końcu zostawiłem wyjącego młodego w wyrze, zaniosłem młodą do łazienki. Wrzask, bo ona nie chce światła – zapalonego w drugiej łazience, abym gdzieś ryja nie rozwalił na ścianie czy nie wdepnął w nocnik. Dobra, młoda w łazience, ja się ewakuuję, mogę zgasić światło w drugiej – gaszę. Wrzask, bo ona chce światło. To zapalam jej światło w małej łazience – źle, bo oczy bolą, ale ona chce na kibelek, bo nie na nocnik, ale ona nie zdejmie spodenek, gdzie wyparował stojący spokojnie tuż obok stołek, ale ona nie chce na kibelek, ona chce na nocnik. W międzyczasie drący ryja młody przylazł, że on chce na nocnik. Młodej w końcu zdjąłem spodenki, posadziłem ją na nocnik – siedziała wierzgając i drąc ryja, że ona nie chce. A pod nią Niagara – ale nie, ona nie zrobi siusiu. Młody w pielusze i piżamie siada na drugim nocniku i drze ryja, że on chce kupę. Dobra, zdjąłem mu spodenki, pieluchę, sadzam. Zamknął się – gót. Młoda nadal sika (obleciał mnie strach, bo pojemność nocnika jest ograniczona) i drze się, że ona nie chce siusiu. W końcu przestała sikać, mówię, żeby wytarła pupę i szła do wyra. Młoda drze ryja, że ona nie chce sama wycierać – kiedy sięgam po papier histeryczny wrzask, że ona sama. Młody drze ryja, że chce spać – zabieram go do pokoju, zakładam pieluchę znów cudem ratując zęby. Młody drze ryja, że on nie chce pieluchy, że chce kaszę – kurna, przeca dopiero wrąbał 300ml kaszy o konsystencji betonu. Młoda drze ryja z łazienki, że ona chce, żeby jej wytrzeć pupę. Zostawiam młodego, w planie zrobienie następnej porcji betonu zaraz po załatwieniu tematu podcierania młodej. Młoda w końcu sama opanowała temat, ale nie chce założyć spodenek i wyjść z łazienki. Wrzask młodego słyszę już z kuchni. Młoda w końcu daje się zaholować do wyra, ale drze ryja, że ona też chce kaszę. Idę do kuchni, zrobić dwie porcje betonu. Młody zaślinił już połowę podłogi w kuchni, mało nie wypierdalam się na śliskim. Opędzając się nogą od pętającego się w dole młodego robię dwie porcje kaszy. Idę z kaszą do pokoju młodych, młody nie daje się przekonać, że kaszę niosę i zostaje w kuchni. Daję kaszę młodej, w końcu milknie. Choć ona. Idę po młodego, niosę go wierzgającego i plującego i drącego ryja do pokoju, kładę do łóżeczka. Zobaczył w końcu kaszę, mało się nie zrzygał z radości – cisza, oba ssaki sysają. Słaniam się w stronę swojego wyra. Jeszcze nie dotarłem, jak wrzask. Młody wytrąbił kaszę szybciej niż żul winiacza na rannym kacu i drze ryja, że butelka, że kuchnia, że tata, że źle, że … zabieram młodego do kuchni, wrzucił butelkę do zlewu, wracamy do pokoju we względnej ciszy. Wrzask, młoda chce koniecznie buziaki i tulaki. Wrzask, bo odpływającego młodego wytrąciła z półsnu. Młody zdziera skarpetki, chce zdjąć spodenki i pieluchę. I drze ryja, że chce kaszę…
– Dobrze, wystarczy – Zmieniamy kwalifikację czynu z morderstwa ze szczególnym okrucieństwem na obronę konieczną i zamykamy sprawę.
– Dziękuję, Wysoki Sądzie!
… na prawach autocytatu, z FB z maja 2013.
Dzieci :) O tym w gazecie nie przeczytasz.
Najstraszniejsze, że to wspomnienie rano spisywane z tego co jeszcze z nocy pamiętałem…
To było zajebiste!!!
Znam to z autopsji 😀