Dziś miałem przyjemność wybrać się do ludzików zarządzających całym IT w firmie. Jak się okazało, przyjemność bardzo wątpliwą. Dawno się nie zdarzyło, żeby ktoś podniósł głos rozmawiając ze mną. A pan, który nawet nie raczył się przedstawić, rozmawiał ze mną w tonie cokolwiek napastliwym, a nieuprzejmym – na pewno.
Czemu niektórym stanowisko się tak na psychę rzuca? Przecież wszystko można załatwić kulturalnie, nawet jak się jest wrednym kawałem skurczybyka (Ave Thorgal! ;D). Niektórym (Ave Gabryś! ;D) nawet przerost ambicji czy kompleksy nie przeszkadzają w komunikacji z ludźmi. Ba! Są tacy, którzy mają całkiem niepoukładane (Ave Admin! ;D), a mimo to fajnie się z nimi gada, są uprzejmi, potrafią podejść do człeka z uśmiechem i zrozumieniem.
Dział IT w(tak niestety aktualnie wypada mi powiedzieć)naszym molochu jest jakiś wynaturzony. Jakoś zawsze mnie się wydawało, że robiąc za technicznego jest się po to aby inni mogli pracować. Taka działalność usługowa wewnątrz firmy. Może to kwestia jakiegoś (tfu!tfu!) powołania? Jak np z nauczycielami? Ale na pewno jest to robota wymagająca zdolności interpersonalnych. Jakoś naszym IT brakuje nieco tego skilla. A i technicznie jakoś średnio sobie radzą. Bo z IT jest jak z efektami specjalnymi w filmach – najlepsze to są te, które budują klimat, a się ich właściwie nie zauważa. I w IT tak samo – jak się dobrze wykonuje swoją pracę, jest się dobrym w te klocki – ludzie zapominają, że istniejesz – masz czas na Kłejka, anime, gazety, dokształcanie się, własne projekty. Niestety, o naszych technicznych często się myśli. Za często…