Byłem wczoraj na Kod da Vinci. Książka jeszcze była znośna (nie wnikam w kwestie filozoficzne, oceniam tylko kwestie „czytelnicze”), ale film jest już poprostu beznadziejny. Tragiczny montaż, dźwięk pływający z prawa na lewo i odwrotnie, chwilami rwący się. Koszmarna operatorka (np chwilami punkt ostrości ustawiony za rozmawiającymi postaciami). Lubię Toma Hanksa. Tu nawet się sprawdził, na solidne 4-. Ale za Audrey strasznie się ciągnie Amelia… Dialogi na siłę przepisane z książki, akcja wymuszona. Brak naturalności. Jedynie muza jako kompozycja zrobiła na mnie jakieś sensowne wrażenie. A! i jeszcze efekt przenikania się różnych czasów w niektórych scenach był naprawdę ładny. wsio.