Logan: Wolverine

Mam z tym filmem spory problem.

Pierwszym zwiastunem kłopotów był trailer. Trailer, który był prawie doskonały. Trailer, który cholernie wysoko postawił poprzeczkę oczekiwań. Trailer, który klepał po deklu. Szpadlem.

Drugim zwiastunem kłopotów był … trailer. Drugi. Pokazano w nim tak wiele, że wiadomo było, że film będzie miał problemy fabularne.

Potem przyszedł film.

Piękny.

Serio-serio. Bardzo mi pasuje jego prosta estetyka. Bardzo przyzwoite efekty (przy tych budżetach w dzisiejszych czasach ciężko zrobić to źle), dobra operatorka, pasująca muzyka. Estetycznie bardzo dopieszczony w swojej surowości. Przyjemny balet w walkach, dobrze zrobiony mo-cap, zachowane (z grubsza ;D) prawa fizyki – Laura robiąca kebab z najemników cieszy oko i duszę.

I rewelacyjne kreacje aktorskie. Duet Stewart-Jackman pokazał coś wspaniałego. Ci dwaj panowie współpracują od lat przy filmach spod marki X-Men, więc współdziałanie na planie wyszło im doskonale. Dali popis kunsztu pokazując trudy starości styranych skomplikowanym życiem byłych superbohaterów. Przywiązanie, a jednocześnie niechęć, smutek, zmęczenie i strach o przyszłość i przed powracającą przeszłością. Emocje bardzo silne i wyraźne i wcale niebanalnie pokazane. Na ten film warto pójść choćby po to, by zobaczyć jak wspaniale można zagrać starców z przeszłością.

I problem. Cytując kumpla – „Po Xavierze było mi smutno, ale na koniec prawie zapłakałem”. Nad scenariuszem. Ten film to równia pochyła. Zaczyna się z niezłym tupnięciem. W błocie. Brudno, ciężko. A potem przez jakiś czas jest jeszcze nadzieja, relacja Logan-Xavier zajmuje sporo uwagi widza. I nagle zaczyna się zjazd.

Od połowy filmu fabularnie jest bieda. Kolejne sceny są coraz słabsze, chwilami mają nikły sens, całość przestaje się kleić. Końcówka to porażka na całej linii, bezsens goni bezsens, nawet śmierć Logana emocjonalnie przechodzi jakoś tak bez znaczenia. Finalna rozwałka jakoś tak bez bigla, dzieciaki biegają jak stado kurczaków ganianych przez zjaranego lisa, głupota ściele się gęściej niż trup.

Obiektywnie 7. To bardzo dobra ocena dla tego filmu. Jest on przeznaczony nie dla każdego widza, bo ludzie spoza klanu komiksiarzy czy nie znający historii X-Menów nie załapią większości klimatu, więc pewnie wyjdą w połowie. Jakościowo, technicznie – bardzo ładny dopracowany.

Na zwyrolometrze … też 7. I to też jest trochę naciągnięte, głównie przez wspaniałym kontrastom między człowiekiem z adamantium a wrakiem pragnącym śmierci i między opiekuńczym empatą a zdemenciałym zabójcą najbliższych. Bo scenariusz leży ciężko powalony bezsensem i banałem. Film ratują doskonałe kreacje dwóch głównych aktorów, wspaniałe obrazy starości i bezsiły pędzone do grobu przez długą i skomplikowaną przeszłość. I balet młodej.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *