Yeah! Kawałek dobrego filmu przygodowego ;D
Na szczęście Lucas ze Spilbergiem nie popełnili następnej wielkiej superprodukcji. Podeszli do tematu z humorem i dużą dozą auto-filmo-ironi. Jest trochę smaczków wiążących IV część z wcześniejszymi, jest świetna operatorka, dobry montaż, klimatyczna muza. I Harrison Ford, który w skórze Indiany Jonsa jest jak dobre wino – czas płynie, a on coraz bardziej nabiera wyrazu.
Film ma i słabsze strony, ale może to być kwestia mojego opatrzenia się filmami akcji. Są całe długie sekwencje mocno przewidywalne. Wątek romantyczny też jakoś tak trochę taniokomediowo wyglądał. I jest to pierwsza część przygód doktora, która kończy się tragicznie ;D
Podsumowując: jeśli ktoś lubi wcześniejsze 3 części – polecam. Jeśli ktoś jest młodym widzem – zabraknie mu blichtru megawypasionych gadżetów i efektów. Dla mnie dzisiejsza wizyta w kinie była bardzo przyjemnym spotkaniem z filmowymi znajomymi z czasów dzieciństwa.
…ale i tak Ostatnia krucjata była najlepsza ;D